piątek, 25 kwietnia 2014

V Wszystko się przypomina.

Jadąc do domu myślałam, co to za Kris i żarówka się zaświeciła - to był dobry przyjaciel Tao, jak i mój, tylko straciłam z nim kontakt. To z nim zawsze rozmawiałam o Tao ale, że on mnie zapamiętał. Nagle jakiś koleś siadł koło mnie:
~ Witaj Yuki. Spojrzał na mnie uroczo.
~ Hej znamy się?
~ Nie, ale widziałem Cie w firmie.
~ Aha milo, bo ja Ciebie nie, skąd znasz moje imię?
~ Heh słyszałem, jak Tao Cie wołał.
~ Aha widzę, ze lubisz podsłuchiwać. Hehe.
~ No, jak chodzi o takie śliczne dziewczyny jak ty, to tak.
~ Miło dziękuję. 
Uśmiechnęłam się do niego.
~ Mogę zadać Ci pytanie?
~ Jasne wal śmiało.
~ Spotykasz się z Tao?
~ Yyy n-nie, nie ja go tylko uczę grac.
~ To dobrze.
~ Czemu?
~ On się tylko potrafi bawić uczuciami.
Wtedy zauważyłam, że autobus już staje na moim przystanku.
~ Przepraszam, ale muszę już iść. Papa.
~ Pa, dobranoc. 
Wychodząc nawet się nie odwróciłam. Zastanawiam się, co miało znaczyć ,,bawi się uczuciami"?. Dochodząc do domu zaczęłam szukać kluczyków, ale telefon był szybszy, bo zaczął dzwonić, ale patrzę - numer nie znany:
~ Halo?
~ Hej, to ja Tao mam pytanie.
Serce zaczęło mi walić, jak oszalałe.
~ Yuki, jesteś tam?
~ T-tak jestem, jestem. Coś chciałeś się zapytać?
~ Tak, mam pytanie, chciałabyś wpaść dzisiaj do nas na kolacje?
~ Nie wiem, nie będę wam przeszkadzać?
~ Yuki jasne, że nie. O 18 masz być u nas. Sms'em wyślę Ci adres, to do zobaczenia.
~ Do zobaczenia.
 Wchodząc do domu Tao już zdążył wysłać mi adres, patrzę na zegarek - jest około 17. Poszłam wziąć szybki prysznic i weszłam do garderoby, nie miałam pojęcia w co się ubrać. W końcu ubrałam czarną koszulę i dżinsowe spodnie, zrobiłam lekki makijaż i akurat wyrobiłam się z czasem. Zadzwoniłam po taxi. Po chwili  przyjechała. Przed wyjściem prysłam się jeszcze perfumą, po 10 minutach byłam już w domu chłopaków. Zadzwoniłam dzwonkiem, otworzył Luhan:
~ W końcu jesteś. Tao się martwił, że nie przyjdziesz. Proszę, wejdź do środka.
~ Dziękuję. Bardzo ładny dom.
~ Hehe, taki sobie.
Mówiąc te słowa zaprowadził mnie do salonu, gdzie siedziała cała 11, nie było tylko Tao. Przywitałam się ze wszystkimi i Luhan zaprowadził mnie do kuchni. Wchodząc Tao spojrzał na mnie i rzekł:
~ Witaj, to co pichcimy?
~ Co? Ja mam Ci pomóc coś robić?
~ Jasne. Może coś z twojej strony?
~ Hmm? To może spaghetti?
~ Że co?
~ Nic, nic. Zobaczysz, jak zrobię.
Wyciągnęłam potrzebne mi składniki i zaczęliśmy robić mały bałagan. Tao ciągle spoglądał na mnie:
~ Ty się na mnie nie patrz, tylko patrz się na to, co robię. 
Zaśmiałam się i sypnęłam go mąką.
~ Ej, a co nie mogę? Jesteś taka śliczna, że oczu nie mogę od Ciebie oderwać.
Wtedy wszedł Kris i spytał, czy kolacja jest już gotowa. Obydwoje odpowiedzieliśmy co innego. Ja tak, a on nie. Trochę głupio wyszło, bo Kris się zdezorientował, no ale wyszło na moje! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz